Wszystko zaczęło się od spaceru. Takiego zwykłego, codziennego, z psem. Spojrzałem w górę i zobaczyłem coś, co wcześniej umykało mojej uwadze. Setki balkonów. I niemal wszystkie… puste. Zapomniana przestrzeń miejskiego życia – pomyślałem. Czasem ktoś trzyma tam rower, czasem suszarkę na pranie. Ale często — nic. Tylko goły beton.
Jeszcze niedawno Przystanek Balkon był dla mnie projektem biznesowym. Miał przyciągać sponsorów, reklamodawców, miał zarabiać. Czułem się przedsiębiorcą — z planem, z wizją. Ale w tym wszystkim zaczęło mi czegoś brakować. Czegoś większego. Czegoś, co dawałoby prawdziwą wartość — nie tylko cyfry, ale coś, co zostaje z człowiekiem na dłużej.
Zacząłem inaczej patrzeć na balkony. Już nie jak na kawałek betonu z barierką, ale jak na małe światy, które można ożywić. Przestrzenie, które aż się proszą, żeby coś z nimi zrobić. Żeby usiąść z kawą, posadzić rośliny, złapać trochę słońca. Wciągnęło mnie to. Im więcej o tym czytałem, tym bardziej czułem, że to nie tylko mój pomysł — że ludzie od zawsze mieli potrzebę „wyjścia z mieszkania”, choćby na metr kwadratowy.
Nawet w czasach wczesnej urbanizacji balkony były czymś naturalnym — miejscem spotkań, obserwacji, życia. W jednym z tekstów w Architekturze i Biznes natknąłem się na piękne określenie: krótka historia miłości do balkonów. I trudno się z tym nie zgodzić — ta miłość wciąż w nas siedzi, tylko czasem trzeba ją po prostu obudzić.

Balkon jako przestrzeń do relaksu, małymi kroczkami do celu
Balkon to najbliższy kawałek świata zewnętrznego, który możemy ukształtować po swojemu. Jak do tego doszło, że bardzo często jest to zapomniana przestrzeń miejskiego życia? Przecież wcale nie musi być to perfekcyjny ogród rodem z katalogu. Czasem wystarczy kilka roślin, stolik z z drugiego obiegu, zapach świeżo zaparzonej kawy i ulubiona piosenka w tle. To może być miejsce, w którym łapiesz chwilę ciszy po dniu pełnym bodźców. Gdzie odstawiasz telefon, zamykasz laptopa i po prostu jesteś.
Zaczęło się od własnego balkonu. Zapomniana przestrzeń miejskiego życia rozpoczęła przemianę ku lepszemu. Kilka donic, kilka nieudanych prób, ale też małych zwycięstw. I wtedy poczuliśmy z Eweliną, że chcemy tym dzielić z innymi. Nie jako eksperci, nie jako projektanci przestrzeni, ale jako zwykli ludzie, którzy chcą coś zmienić. Chcę budować społeczność ludzi, którzy też tak czują i chcą zmienić swój balkon. Chce im dać do tego przestrzeń – na wymianę doświadczeń, na dobre słowo, motywację.
Dziś myślę o tych wszystkich balkonach, które mogłyby stać się czymś więcej. Małym ogrodem. Zakątkiem do medytacji. Miejscem zabaw z dziećmi albo rozmów z przyjaciółmi. Przestrzenią, w której senior odnajduje sens każdego poranka, a młoda mama – chwilę wytchnienia. Marzę o tym, by idąc ulicą otaczać się zielenią. Podziwiać kwiaty w oknach, egzotyczne okazy na domowych parapetach i nasze rodzime rośliny na balkonach.
Zapomniana przestrzeń miejskiego życia zasługuje na drugą szansę
W codziennym biegu często mijamy własny balkon bez chwili refleksji. Stał się on dla wielu symbolem tymczasowości – miejscem, gdzie trafiają rzeczy „na potem”, rower po sezonie, rozrzucone kartony bez celu. A przecież to właśnie balkon może być naszą prywatną enklawą – miejscem, które choć niewielkie, ma ogromny potencjał. Może stać się azylem wśród miejskiego zgiełku, przestrzenią porannej kawy, wieczornego wytchnienia, rozmów z bliskimi albo chwil ciszy tylko dla siebie. Zielona roślina na balustradzie, ciepłe światło lampki lub świeczki, składany stolik i zapach mięty w powietrzu potrafią zmienić klimat całego mieszkania.
Odpowiednio zagospodarowany balkon to coś więcej niż estetyka – to inwestycja w jakość codziennego życia. To miejsce, gdzie moglibyśmy odzyskać kontakt z naturą i samym sobą, nawet jeśli mieszkamy na dziesiątym piętrze w środku miasta. Zachęcam zatrzymać się na chwilę, wyjść na ten balkon i pomyśleć, co możemy z nim zrobić. Bo zapomniana przestrzeń miejskiego życia zasługuje na drugą szansę – na zieleń, światło i odrobinę serca. Nawet najmniejszy balkon może stać się miejscem, które daje radość, spokój i poczucie bliskości – z naturą i z sobą samym.
Więc, jeśli masz balkon – nie czekaj na idealny projekt, budżet czy czas. Po prostu zacznij małymi kroczkami. I co ważne, wcale nie musisz tego robić w samotności – dołącz do naszej społeczności, rozmawiajmy, dzielmy się doświadczeniami. Potraktuj naszą społeczność jak sąsiadów, z którymi utrzymujesz bliższe stosunki. To, że nie jesteśmy ściana w ścianę nie znaczy, że nie możemy spędzać wspólnie czasu, czy wspierać się w naszym hobby – jakim jest zazielenianie balkonu. Jeżeli zaczynasz z absolutnego poziomu zero polecam Ci serię artykułów, gdzie znajdziesz solidne podstawy od czego zacząć – tutaj.
Bo może wcale nie chodzi o to, by każdy balkon wyglądał jak z Pinteresta.
Może chodzi o to, by nie stał pusty.
I może właśnie teraz jest czas, żebyś pomógł zazielenić polskie balkony.